Syberian Husky - nasz ulubieniec
...że tak wtrącę...
Zawody "O Złoty But" organizowane są od wielu, wielu lat z pewną solidną tradycją, ponieważ zajmowała się tym wszystkim jedna osoba. A tradycja ta opiera się na założeniach sporej grupy ludzi ścigających się na zawodach - na PRZEDE WSZYSTKIM zabawie, z możliwością rywalizacji.
W związku z czym, Wysoka jest póki co jedyną imprezą organizowaną bez względu na warunki: jak jest śnieg, ścigamy się na saniach, nie ma śniegu, to na kółkach. I bez względu na warunki rozgrywane są też dyscypliny bikejoring i canicross. W tym roku trochę zmian weszło (zaliczono Wysoką-Przytkowice do Ligii Zaprzęgowej, a więc do zawodów związkowych), no i po raz pierwszy ktoś inny przejął stery nad organizacją. Ale chciano tego, co było najważniejsze - zachować tradycję. W związku z czym canicrossowcy biegali po śniegu, a bikejoringowcy pchali rower, miast na nim jechać...
Czegoś takiego nie ma na innych zawodach (jeszcze).
Offline
Riley S. napisał:
...że tak wtrącę...
Zawody "O Złoty But" organizowane są od wielu, wielu lat z pewną solidną tradycją, ponieważ zajmowała się tym wszystkim jedna osoba. A tradycja ta opiera się na założeniach sporej grupy ludzi ścigających się na zawodach - na PRZEDE WSZYSTKIM zabawie, z możliwością rywalizacji.
W związku z czym, Wysoka jest póki co jedyną imprezą organizowaną bez względu na warunki: jak jest śnieg, ścigamy się na saniach, nie ma śniegu, to na kółkach. I bez względu na warunki rozgrywane są też dyscypliny bikejoring i canicross. W tym roku trochę zmian weszło (zaliczono Wysoką-Przytkowice do Ligii Zaprzęgowej, a więc do zawodów związkowych), no i po raz pierwszy ktoś inny przejął stery nad organizacją. Ale chciano tego, co było najważniejsze - zachować tradycję. W związku z czym canicrossowcy biegali po śniegu, a bikejoringowcy pchali rower, miast na nim jechać...
Czegoś takiego nie ma na innych zawodach (jeszcze).
Nie było tak zle poza jednym incydentem, wybitym barkiem Olki którą pozdrawiamy(być może tu zagląda)
Offline
Prawda jest taka, że każdy startuje na własną odpowiedzialność. Na własne ryzyko i na miarę swoich możliwości. Olka miała po prostu pecha... w bikejoringu mężczyzn sam organizator jechał z eurodogiem (i to dobrym eurodogiem!) bo ten pies wygrał ze swoją panią i bratem skijoringowego MIDa na ME ESDRy. Także ryzyko moim zdaniem wziął większe na swoje barki...
Dodam jeszcze przykład Grzesia Liszki, obecnego na zawodach jako obserwator, który miał startować w BJ z pożyczanym greysterem. Miał to być Pepe, największy pies jaki przybył w ten weekend do Przytkowic... czarny deresz, startował ostatecznie w C0 z dwoma haszczakami. W drugi dzień przypięty był do stejka przy starcie.
Grześ Liszka, jeden z najlepszych polskich zawodników BJ, świetny kolarz, po prostu zrezygnował, obawiając się kontuzji przed sezonem kolarskim...
Offline